w długi łikend majowy bywało się tu i (rzadziej) TAM; teraz mamy opcję albo Góry Prania albo Las Butelek albo… bywać wirtualnie; lektura książki „Idiota za granicą“ zweryfikował moje poglądy na turystykę; jakakolwiek forma podróżowania, która kiedyś była w dużej mierze przywilejem elity, w czasach galopującego egalitaryzmu stała się dla niektórych fetyszem a dla licznej grupy „próżnioków“ – również czynnością infantylną; są miasta, które żyją z turystyki i nienawidzą turystów; odi et amo; lecz pycha kroczy przed upadkiem; ergo memento: dla Oranu„dżuma była ruina turystyki!“ więc teraz dla miast kontestujących turystykę nadchodzi czas pokory; „bracia moi, doścignęło was nieszczęście, bracia moi, zasłużyliście na nie“; overtourism czyli nadturystyczność, której efektem jest permanentny tłok oraz całodobowy hałas w centrum miast sławą naznaczonych, poskutkował tym, że od 2014 roku w Sewilli zabronione jest granie w domino w restauracyjnych ogródkach między 20 a 8 rano, jak również jedzenie i picie na stojąco przy okrągłym stoliku na jednej nóżce lub przy beczce piwa:
(…) z Muzą i Córką oraz ich wrzaskliwym kocurem dzielę kwadrat w mieście upadłym, którego decydenci pomni dawnej industrialnej chwały, chcą śnić o turystycznym odrodzeniu, wskrzeszając duchy przeszłych zabytków techniki …