Andrzeja Sapkowskiego cenię za to, że nie popełnił błędu Sienkiewicza czy Dumasa i skończył pisać o Geralcie z Rivii „just in time“. Bo noblista Sienkiewicz pociągnął serię i popełnił nudnego „Pana Wołodyjowskiego“, zaś obecnie mało kto wie, że „Trzej muszkieterowie“ to zaledwie pierwsza część trylogii. Ponadto, i pomimo to, Andrzej Sapkowski stworzył genialne wiedźmińskie uniwersum, które można (i trzeba) powielać i przetwarzać. Bo miarą sukcesu w kulturze masowej jest legalny plagiat. A powieść fantasy, która zastąpiła powieść historyczną, jest przyjaźniejsza do przetwarzania dla naśladowców i epigonów, niż tradycyjnie quasi-historyczna powieść „płaszcza i szpady“. Więc mamy komiksy, gry karciane i komputerowe, film, seriale i wreszcie rodzimą, wydaną na legalu i pobłogosławioną, literaturę fanowską czyli „Szpony i kły“. Podobnie jak kamieniami do gry w domino można grać tylko i wyłącznie w gry kanoniczne lecz można spojrzeć na domino inaczej, mniej ortodoksyjnie co jednak nie musi być powszechnie akceptowane. Mnie się opowiadania fanowskie podobają a szczególnie fakt, że nie wszędzie mamy Geralta (choć pewnie czai się gdzieś w szafie). Może dlatego, że nie mam złudzeń jak nawiedzeni obrońcy „jedynego słusznego wizerunku wiedźmina“ (widzę i krzyczę „król jest nagi“): Sapkowski, podobnie zresztą jak Dumas czy Sienkiewicz, to literatura wagonowa (choć obecnie należałoby powiedzieć lotniskowa) czyli idealna na czas podróży czy wakacji, musowo w miękkiej okładce i na papierze gazetowym (dziś: ekologicznym). „Mówimy: to dosyć kiepskie, i czytamy dalej. Powiadamy: ależ to taniocha – i nie możemy się oderwać. Wykrzykujemy: nieznośna opera! i czytamy w dalszym ciągu, urzeczeni. Potężny geniusz! – i nigdy chyba nie było tak pierwszorzędnego pisarza drugorzędnego. To Homer drugiej kategorii, to Dumas Ojciec pierwszej klasy“. Podobnie jest z dominem, które najlepiej smakuje na poplamionym piwem stole z łuszcząca się farbą, na podpórkach z tektury wyciągniętej dopiero co z kosza na śmieci, grane tak dla zabicia czasu bez zbędnej napinki – szachy prekariuszy:
Jeżeli ktoś myśli, że fota powyżej powstała ad hoc gdzieś w barze podczas spontanicznej partyjki w domino i w przypadkowym oświetleniu a została utrwalona aby wrzucić ją do mediów społecznościowych to jest w grubym błędzie: