Jestem na Karaibach już od dwóch miesięcy i przez cały ten czas ani razu ni wkładałem butów czy skarpetek. Mam parę klapek w moim wynajętym dżipie, gdybym musiał pojechać na rynek po trochę śmierdzącego sera lub lokalną gazetę, ale nie grałem jeszcze ani jednego rozdania w domino w miejscu, która wymagałaby od gości założenia obuwia. To jedyne nadrzędne kryterium, jakie przyjąłem na czas tego urlopu: odmawiam gry w domino tam, gdzie wymagają butów:
Jam jest Kuba Libre. Naczelny Dominokanin. Miłośnik gier „bez prądu”. Takich, przy których trwonili czas (oraz pieniądze) nasi przodkowie. Szczególne miejsce w moim sercu zajmuje domino. Nie propaguję jednak domina jako gry turniejowej. Wolę raczej preferowany na Karaibach, wariant rodzinno-barowy czyli w małym kameralnym gronie często przy szklance piwa bynajmniej nie bezalkoholowego.
Zobacz wszystkie wpisy, których autorem jest Kuba Libre