Tydzień temu pojechaliśmy na Rancho, gdzie w ubiegłym roku „baby na chopy” graliśmy w takie nieco przerobione Latino Domino, o czym już pisałem. Tym razem gdy Ekipa podzieliła się na dwie grupy – kajakarzy i grzybiarzy, Muza i ja pomaszerowaliśmy do miejscowej karczmy. Zadziwia mnie fakt, że mieszka tam około 200 mieszkańców i nie ma tam kościoła ale jest urocza knajpka, w której piwo podaje się „na żądanie” tzn. poza godzinami o otwarcia. Wystarczy wydzwonić przeuroczą właścicielkę. Pogoda była przepiękna więc Muza i ja, wygrzewający sobie dopiero co zaleczone zapalenie korzonków, zasiedliśmy na zewnątrz aby popełniać kolejne dominobrania na ślepo:
Graliśmy też stosując nową zasadę, którą zaproponowała Muza, że można dołożyć również kamień, którego suma oczek na kamieniu jest taka sama jak na końcówce kamienia, do którego się dokłada:
A potem dodatkowo stosowaliśmy zasadę, że można dołożyć również kamień, którego różnica oczek na połówkach kamienia jest taka sama jak na końcówce kamienia, do którego się dokłada:
ponieważ „grzybów było w bród” na grzybobranie przyszedł czas następnego dnia…