17 marca 2015 roku. Było słonecznie, na przednówku i tuż po południu (około trzynastej). Szukałem miejscówki, żeby poczytać książkę. Miałem trzy opcje (taki trójkąt bermudzki): czytelnię w bibliotece publicznej, restaurację typu fastfood oraz miejscową kawiarnię dla seniorów (czyli zbowidek). Iść z e-readerem do biblioteki to świętokradztwo a fastfoodownia nie serwuje piwa. A w zbowidku jest … Czytaj dalej Poniesieni melanżem