Poniesieni melanżem

17 marca 2015 roku. Było słonecznie, na przednówku i tuż po południu (około trzynastej). Szukałem miejscówki, żeby poczytać książkę. Miałem trzy opcje (taki trójkąt bermudzki): czytelnię w bibliotece publicznej, restaurację typu fastfood oraz miejscową kawiarnię dla seniorów (czyli zbowidek). Iść z e-readerem do biblioteki to świętokradztwo a fastfoodownia nie serwuje piwa. A w zbowidku jest jak najbardziej piwo i to w dużym wyborze lokalnych specjałów po przystępnych cenach (małe piwo = pół pięcioka). A było jakoś Świętego Patryka. Zbowidek jawił mi się jako oaza spokoju, pełna statecznych emerytów pijących słomkową herbatkę, gawędzących o ostatnim koncercie w pobliskiej filharmonii. No może jakiś hardkorowy dziadek delektujący się małym piwem lub koniaczkiem z byłych demoludów (np. budafokiem). Jednym słowem: wspaniała dominowa miejscówka. Jakież było moje zdziwienie gdy zauważyłem, że przy stolik w kącie dogasa właśnie niezła biba. Wszyscy 70+. Totalnie poniósł ich melanż! Jeden dziadek był żywym (a może ćwierć żywym) przykładem złotej zasady, że z prawdziwego melanżu nigdy nie wraca się o własnych siłach. Jego bosmańsko-małojecki chód wywołał u mnie początki choroby morskiej. Na szczęście właśnie opuszczał stolik, przy którym inny senior zalecał się do chichoczącej rówieśniczki. Ale i oni wkrótce opuścili towarzystwo (zapewne aby dopełnić małej deprawacji intymnie gdzieś) i przy stolik rozegrał się pojedynek werbalny dwóch rozjuszonych samców alfa. Panowie w dość parlamentarnych słowach dochodzili swoich racji dotyczących ich zatargów z czasów budowania socjalistycznej ojczyzny czyli wtedy gdy byli piękni dwudziestoletni. Sytuacja zgęstniała gdy jeden z nich zaczął pohukiwać na zgromadzonych przy ościennych stolikach. Został kulturalnie wyproszony z lokalu choć spodziewałem się widowiskowej defenestracji na jaką zasługiwał. Gdy wyszedłem, stał przed lokalem i bezskutecznie próbował za pomocą telefonii komórkowej zaprosić kolegów swych na odsiecz. Ale brakowało mu ręki aby podregulować ostrość na wyświetlaczu komórki. W sumie książki nie poczytałem a piwo piłem rozbawiony aberracją otaczającej mnie rzeczywistości. Co będzie gdy sam będę seniorem a na emerytury pójdzie pokolenie, które pozytywnie zaliczyło wiedźmińską próbę traw? Czy będę potrafił z tym żyć? Szczerze powiedziawszy wolę jednak dominowy melanż seniorów jak na obrazku poniżej:

zbowidek

AD 2023 nie miałbym problemu z wyborem miejscówki do lektury. Czytelnia i fastfood już nie istnieją a zbowidek jest stałym punktem na mojej flanerskiej mapie. Małe piwo kosztuje teraz całego pięcioka (każde duże 8 zyli). W czytelni w zeszłym roku działał punkt informacyjny dla uchodźców z Ukrainy a w lokalu po fastfoodzie podobno ma powstać kebabownia pewnego arcymiszcza cechu harataczy w gałę.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s