przez ostatnie 18 lat miałem przyjemność rozegrać wiele dominowych partii z pewną dziewczynką: to moja córka; pamiętam niektóre a szczególnie te z jakimś morzem w tle; nad Bałtykiem: na stolikach obok plaży na Stogach z zapachem rybki w panierce w tle – ona kolejne lody a jak góralskie piwo; graliśmy w piątki dominem za 6 zyli; wieczorne granie w Kurza Stopę na tarasie z widokiem na Adriatyk; wiele partii Matadora w formule: Mama, Tata i Ona; i znów kolejne morze – tym razem Egejskie – na balkonie pensjonatu i niespieszne 5&3 w czasie ostatnich wspólnych wakacji ze starymi; z wakacji nad morzem Czarnym przywiozła mi piękne domino w drewnianym pudełku; a teraz możemy zagrać z nią – Muza i ja – jak magistrzy z magistrą: znaczy panią magister bo tak zwyczajowo zwracać się będą do niej w pracy ci, którym będzie służyć swą pomocą…
wiem, że to jest jej zwycięstwo ale Muza i ja przytulamy się do niego; szampan już był…